sobota, 13 października 2012

.....


Czuł niewielki ciężar gdy opatulona przez niego w koc dziewczyna siedziała na jego kolanach. Czuł również bicie jej serca, chłód skóry i łapki na swoich plecach. Oczywiście w życiu nie przyznałby się, że sprawia mu to przyjemność, jemu, diabłu! Popatrzył na ludzi zebranych w salonie. Wzrok po niedługiej wędrówce spoczął na Ebisu. Prychnął cicho – kapłan, też mi coś. Najbardziej wstydliwy, nieporadny człowiek świata. Przy nim największe uke było seme. I to coś miało polować na niego z wodą święconą w dłoni! Osobiście nie miał nic do uke, seme i innych, nawet ich lubił. Ale ten zielonooki...

Chłopak przestał molestować swojego współlokatora, gdy czyjś nieprzyjazny wzrok zaczął wiercić mu dziurę w plecach. Podniósł głowę, obracając się i niemal natychmiast ją opuścił z rumieńcem na policzkach. Lewe oko diabła wyrażało tylko kpinę i niechęć do jego osoby.

- Chodź do łóżka. – cichy, rozleniwiony ciepłem pomruk półtorametrowej osóbki siedzącej na nim wyrwał Diavola z rozmyślań. Wstał, wziął ją za rączkę, kierując się do Jedynki.

W momencie kiedy wyszli chłopak odetchnął prawie niezauważalnie i wrócił do macania Jona po główce.

Diabeł otworzył drzwi pokoju, przepuszczając Kirley przed sobą
- Panie pierwsze – uśmiechnął się lekko
Zauważył, jak przewróciła oczami z udawaną dezaprobatą, po czym siadła na łóżku.
- No co, nie lubisz być traktowana jak kobieta? – parsknął cicho podchodząc bliżej.
- Nie. Ale zupełnie nie wiem czego się spodziewać po takim zachowaniu od całkowicie niestabilnego psychicznie diabła.
- A czego byś się chciała spodziewać? – oparł dłonie po obu jej stronach na pościeli i nachylił się, zmuszając ją do parcia się na łokciach.
- Wolę spodziewać się wszystkiego i niczego, bo wtedy nic może mnie zaskoczyć. – uśmiechnęła się wyzywająco.
- Urocze na swój sposób. – mruknął odklejając plaster z prawego oka. Poza faktem, że było całe białe niczym nie różniło się od lewego. Chciał jej się przyjrzeć z tej perspektywy.
Źrenice dziewczyny zmieniły kształt na kocie szparki. Patrzyła na mężczyznę z ciekawością, strachem i czymś jeszcze...
Diavol oparł kolana na brzegu łóżka zmuszając Kirley do położenia się. Potem pochylił się, całując ją delikatnie. Odpowiedziała tym samym, dłonie wsuwając pod jego koszulę. Diabeł pogłębił pocałunek, zmieniając go na bardziej zachłanny. Ciepło jego ust na swoich... Z gardła wydobył jej się cichy pomruk, a przemiana zaczęła się samoistnie. To kocie mruczenie wywołało lekki uśmiech na jego ustach. Jedną dłonią zjechał na jej talię a wargami na szyję.
Ogon odlepił się od kręgosłupa, przyoblekł w sierść i począł kołysać się nerwowo, uszy postąpiły podobnie. Szmaragd kocich źrenic wyparł granatowy kolor na obrzeża tęczówek.
- Diavol. – powiedziała trzeźwo.
Zbyt trzeźwo, zważywszy na to co chciał zrobić. Popatrzył na nią.
- Chodźmy spać.
Warknął, spinając mięśnie. Nie zostawi tak tego i co go obchodzi, czy ona chce?! Zawsze może ją zmusić...
Siadła, kładąc uszy po sobie i sycząc na niego. Nie pokazała, że wie, co może jej zrobić a ni tego, jak się go boi.
Obrócił się w stronę łazienki.
- Dobrze – mruknął zimno, zakładając plaster. – Jak chcesz.
Dziewczyna jęknęła cicho, gdy zniknął za drzwiami. Spędzi noc z rozwścieczonym, niespełnionym seksualnie diabłem z urażoną dumą. Wolałaby stać się głównym daniem na obiedzie u Eduarda i Belli...

[*]

Diavol przewrócił się na drugi bok, po raz setny. Pierwszy raz nie mógł spać. Cichy tupot bosych stóp przerwał gorzki strumień wspomnień.
- Głupi staruch. – mruknął jeszcze wstając z łóżka.

Ebisu właśnie przemykał na palcach i z bijącym sercem koło Jedynki, gdy coś chwyciło go za ramię a druga dłoń zatkała mu usta. Ktoś wciągnął go do pokoju i przyparł do ściany tuż obok uchylonych drzwi, po czym odezwał się z lekkim szyderstwem.
- A cóż nasz ksiądz tak lata po nocach? Odprawia egzorcyzmy w samej piżamce w hipopotamki?
Chłopak podniósł głowę, rumieniąc się lekko. Czarne oko z fosforyzującą białą źrenicą wielkości główki od szpilki patrzące prześmiewczo wywoływało u niego strach. Jednak widać było, że mężczyzna jest naprawdę na coś zły.
- Diavol..? – gula w gardle powiększała się coraz bardziej. Diabeł rozwarł dłonie Ebiśka i popatrzył na znaleziska.
- A może Inkwizycji potrzeba knebla i męskiego wibratora, co..? – Chłopak zarumienił się, spuszczając oczy. Wzrok prześlizgnął się po jego torsie aż na bokserki, a nowa fala gorąca oblała twarz zielonookiego. Zawstydził się biedactwo.

Di patrzył na młodego uśmiechem numer 665 – prawie bestia. Chwycił z półki aparat i sznur po czym wypchnął go na korytarz, prowadząc do piwnicy.
Ebisu  stał na środku pomieszczenia drżąc z chłodu.
- Ale nie zrobisz mi nic złego? – popatrzył na diabła ze strachem.
- Khy. – drgnęła mu powieka, gdy usłyszał pytanie. Naprawdę, naiwność tego dzieciaka nie miała granic. – Rozbieraj się. – warknął gdy zatrzasnęły się za nim piwniczne drzwi.

-Ale tak.. całkowicie...?
-Tak! I nie wkurwiaj mnie idiotycznymi pytaniami! – Diavol przyparł Ebisu do ściany, patrząc jak ten się rozbiera.

[*]

Diavol popatrzył na twarz chłopaka, któremu w końcu przestał robić zdjęcia. Ebisu przez cały czas zaciskał powieki i rzucał się raz po raz ale węzły nie puściły. Diabeł podszedł bliżej, dopiero teraz zauważając ślady łez, zaczerwienione od płaczu oczy... Przejechał opuszkami palców po jego mostku, klatce piersiowej aż do podbrzusza.
- Diavol... Zostaw mnie..! - zdławiony krzyk w żaden sposób nie zmienił zamierzeń mężczyzny. Uśmiechając się lekko pochylił się nad chłopakiem. Szarpną raz materiał bokserek a te bardzo szybko rozwaliły się. Chwycił aparat i zrobił kilka zdjęć.
-N-nie...prosze...-wyszeptał Ebisu przez łzy. Diavol podszedł do niego i ujął jego podbródek uśmiechając się najsłodziej jak mógł. Musną  usta przywiązanego, a on ku jego zdziwieniu odwzajemnił ten gest.
-Słodki...-mruknął i odsunął rękę, by zaraz zamachnąć się i uderzyć chłopaka z całej siły w policzek. Racja - taki był zamiar. Ale nie uderzył Ebisu, gdyż ten się rozpłakał w najlepsze. Diabeł westchną zrezygnowany i przyparł go do ściany, obejmując ciepłymi dłońmi.
Chłopak jeszcze mocniej zacisnął powieki - byleby się znów nie rozpłakać..- powtarzał w myślach i krztusił się własnym oddechem, czując jak Diavol gładzi jego plecy i szepcze do ucha - Cicho...-co prawda był to poważny ton, ale przy uchu...
Diabeł powoli odsuwał się sprawdzając, czy młodszy aby nie ucieknie. Ku jego zdziwieniu nie zrobił kroku ani do przodu, ani w bok . Uśmiechnął się pod nosem i znów do niego podszedł całując go zachłannie w usta. Ebisu wykorzystał sytuację i delikatnie muskał palcami tors Diabła.
- Mmmh...- wymamrotał Di, a że było to zupełnie nie zamierzone, więc przeklnął w  myślach. Pocałunki przeniósł na szyję Ebisia, pozostawiając tam mokre, czerwone ślady. Chłopiec przeczesał włosy starszego, na co ten oderwał się od niego . Ich wzrok spotkał się w tym samym momencie.
- Cholera...- Diabeł odsunął się od Ebisu, rozwiązał mu ręce i podał ubrania, które leżały na ziemi. Olał resztę i po prostu wrócił do pokoju z aparatem. Siadłwszy na łóżku cisnął sobie poduszką w twarz. – Karwia mać. – położył się, wtulając cicho w plecy Kirley.
Ebisu stał jeszcze przez chwile zaskoczony, że Diavol tak po prostu go puścił. Odetchnął cicho i ubrał się.
- Co ty tu wyrabiasz o tej godzinie? – nagłe pytanie Rayana sprawiło, że chłopak aż podskoczył ze strachu.
- Niiiic. – mruknął cichutko zarumieniony i potuptał do pokoju...