sobota, 2 lutego 2013

Obecność 02II

Dawno już tego nie było, no ale kiedyś trzeba. Wiecie co robić, dla tych co nie: pod tą notą wystarczy napisać, że się jest, jeżeli ktoś tego nie zrobi to zostanie wywalony. Obecność do 09II.

czwartek, 31 stycznia 2013

Hotelowe Opowieści

Diavol zgwałcił raz dziewczynę
Miała chyba lat szesnaście
I do tego kwaśną minę
A piersi dwanaście

Hej - ho kolejkę nalej
Hej - ho szklaneczki wznieśmy
To zrobi doskonale
Naszym opowieściom

Żyła w mieście cnotka Kiri
Co żelazną błonę miała
Więc koszule wciąż zbierała
I rzewnie płakała

Hej - ho kolejkę nalej...

Jurij bawi się w pedofa
Biednej Flo trusiki maca
Lecz gdy spojrzy na butelkę
To nagle ma kaca

Hej - ho kolejkę nalej...

Była raz Ruda Kostucha
Co to wszystkich w dupie miała
Pansexual się podobał
Acz nie wyjebała

Hej - ho kolejkę nalej...

Kochał uke nasz wspaniały
Rayem wszyscy go ty zwali
Lecz załapał to znaczenie
I zrobił się seme

Hej - ho kolejkę nalej...

Silver znowu za Jurijem
Seksu żądny tutaj gania
Lecz jak dostał w dupę kijem
Szybko przestał ganiać

Hej - ho kolejkę nalej...

Żył raz facet dziwny nieco
Ruchał wszystko co się dało
Nikt nie wiedział co to było
Cin się nazywało

Hej - ho kolejkę nalej...

Chodziło nam po hotelu
Małe coś aseksualne
Nie dostaniesz jej ty cwelu
Flo to dziecko nierealne


Część Apajki część moja :3 Mam nadzieję że nikt się nie obraził.. o-o xD





piątek, 25 stycznia 2013

Co z Rayem ?

Wczoraj dostałem interesujący i długi telefon. TAK TO RAYAN ! Kazał was pozdrowić i przekazać iż go nie będzie do czasu niewiadomego gdyż nie ma internetu. Tak więc wspierajmy go duchowo..

poniedziałek, 21 stycznia 2013

Zdrastwujtie!


 http://i700.photobucket.com/albums/ww10/Cassandra88/Male/at___chumah_by_id_boomer-d2zqnpn.png

Kim jestem? Ruskiem. Pełnej krwi ruskiem. Nazywam się Cin i nikomu nie wyjawiam swojego prawdziwego imienia i nazwiska. Nie próbuj, nie dowiesz się i tak. Nie masz najmniejszych szans. Mam dwadzieścia siedem lat. Stara dupa ze mnie, nie?

Jako dziecko mieszkałem z rodziną w Moskwie, ale musieliśmy  się przeprowadzić na wyspę przez co gdy mówię nie da się wyczuć rosyjskiego akcentu. Rodzice chcieli bym umiał swój ojczysty język dlatego uczyli mnie go przez co czasami zdarza mi się jeszcze mówić po rosyjsku. Jak na ruska przystało mam mocną głowę i potrafię wytrzymać długo w niskich temperaturach. Moja jakże wesoła rodzinka wysłała mnie do szkoły wojskowej. Dlaczego? Dlatego że brałem udział w nielegalnych wyścigach samochodowych gdy miałem siedemnaście lat. Straciłem prawą rękę, a zyskałem blizny po prawej stronie ciała. Benzyna się zapaliła a jakoś niefortunnie byłem w niej uwalony. Dobrze że moi kumple dali radę to opanować inaczej byłoby źle. Twarz, bark, pierś, cały bok. Aż do biodra ciągną się blizny. Mój kumpel który był zwariowanym inżynierem musiał przetestować swój nowy projekt. Protezę, a ja się nadawałem na królika doświadczalnego. Po paru latach testów i dopracowywania jej uzyskałem w pełni sprawną kopię ręki. Metalową, wytrzymałą, skomplikowaną.

Wygląd.. Dwieście pięć centymetrów wzrostu, czarne włosy do ramion. Proste. Falują się tylko gdy jest wilgotno. Zielone oczy z czego lewe jest zamglone przez co ma mleczno zieloną barwę. Miętową. Prawe ma jaskrawy odcień zieleni. Kolczyk w brwi, trzy  pod dolną wargą ale często ich nie mam. Na plecach mam tatuaż przedstawiający martwą czarną panterę oraz kruka wydziobującego jej oko. Zwierzęta oświetla blask księżyca w pełni.

Najczęściej noszę czarne koszulki i do tego ciemne spodnie. Buty. Wojskowe lub glany, zależy na co mam ochotę. Płaszcz do kostek z wieloma kieszeniami w których mam pełno różnych rzeczy. Czasami trafi się wódka, czasami buteleczka benzyny. Nigdy nie mogę znaleźć tego co akurat jest mi potrzebne.
Jestem sztywniakiem. Chyba że akurat coś mi odbije to mogę nawet zatańczyć kalinkę. Tak, umiem ją zatańczyć i się do tego nie przyznaję chociaż robię to w tej chwili. Z reguły udaję wredną osobę choć nią nie jestem. No i.. nie wiem co jeszcze mogę dodać. Poznacie mnie i mój zajebisty charakter. Ah, ta moja skromność.

A teraz w skrócie o mnie. Erotoman, pedofil, zoofil i inne fil pewnie też. Nie robi mi różnicy chłopak czy dziewczyna. No, prawie żadnej. Mam rybki. Dokładniej piranię. Stalina. I wielkie akwarium. Ale w swojej.. "bazie". Nikomu nie powiem gdzie ona się znajduje bo mam tam wielkie zapasy. I jedzenia, i broni. No i mam tam też swój ukochany motor. Ale brakuje mi benzyny. Nie wiem co się stało z dwoma baniakami które miałem. Pewnie zostawiłem je w domu. Ah, ta skleroza.

Co zrobiłem gdy wybuchła epidemia zombie? Spierdzieliłem do bazy, proste. Samochodem który gdzieś sobie w niej stoi tak jak mój motor. Dlaczego miałem bazę? Przeczucie. I coś mi mówiło żeby ją zrobić. No i opłacało się. Moje kochaaane zapasy których po dobroci nie oddam. Mimo tego iż epidemia długo trwa wciąż mi dużo wszystkiego zostało. Mięso, jakieś żarcie w puszkach. A co najważniejsze mam dużo wódki. Bardzo dużo. Moja ruska natura kazała mi ją zabrać. Trochę czasu przeżyłem w tej bazie, potem zacząłem wędrować po wyspie aż znalazłem hotel. I tak to się zaczęło. Niby  krótko Was znam ale tak jakoś się chyba przywiązałem do Was.

Cierpię na analgezję wrodzoną do której już przywykłem. Dzięki niej nie darłem się jak baba gdy płonąłem i gdy miałem.. odszarpaną rękę. Jeden plus, nie?

Pokój o numerze trzynaście poproszę.

[Wiem, dostanę pewnie opiernicz za notkę ale warto było. Cin tak naprawdę nazywa się Iwan Iwanow Iwanowicz. Ale. Zgodnie z zasadami RPG wiedzą o tym tylko autorzy. Postać może dowiedzieć się tylko jeśli powie jej o tym inna postać. Tak samo jak z położeniem bazy Cina. Nikt nie wie c: Wybaczcie błędy, składnię i to że bez sensu ta notka jest. Nie umiem pisać. A proteza. Jako że nie umiem jej opisać to jest to coś w stylu takiej protezy jaką ma Edward Elric z FMA. Cała ręka, o. *Mądre.* No tak jak jego jest proteza Cina, jeju.  ]

niedziela, 20 stycznia 2013

Zimowy promyk wiosennej nadziei.. - Avenlie


Niby minął już rok odkąd tu jestem... Minął, a raczej zleciał i to dość szybko.      Powiedziałabym, że za szybko.
Mam na imię Aven. Dokładniej Avenlie Night Daybreak. Za swoje miejsce w hotelu traktuje pokój o numerze 10. Kim jestem i jak tu trafiłam? Ciężko powiedzieć.. Ciężko to określić. Właściwie przyznam szczerze, że ostatnio wspomnienia o tym kompletnie jakoś znikły z mej głowy. Posiadam tylko urywki wydarzeń, które miały miejsce. Na pewno najpierw było spokojnie, a potem pojawiły się zombie i skąd? W zasadzie nikt tego nie wie.. No może ktoś, kto zajmował się badaniami nad zjawiskami paranormalnymi, potrafiłby to wytłumaczyć, a pewnie taka osoba już nie istnieje. W każdym bądź razie zombie pojawiły się i zniszczyły moje spokojne życie. Pamiętam, że któregoś dnia wracając do domu zauważyłam, jak ludzie z mojej okolicy uciekają. Pamiętam, że mimo to sama nie uciekałam, tylko pobiegłam do pokoju, biorąc stamtąd swe ukochane sztylety.. A potem?? Potem coś się stało i wraz z tymi sztyletami oraz jakimś plecakiem uciekałam. Czemu ?? Właśnie tego sobie nie przypominam. Mam pewność natomiast, że pod wpływem ucieczki dotarłam do wyspy, a później jakoś trafiłam, a właściwie wpadłam na Rayana, który to zaprowadził mnie do hotelu i tam pomógł mi uspokoić się oraz odegnać panikę... No tak właśnie było.


Mam 17 lat, które skończyłam całkiem niedawno, gdyż 07.12.
Nie jestem całkiem zwyczajną nastolatką. Znaczy, nie żebym nie była zwykłym człowiekiem tj. nie żebym miała jakieś zdolności.. Raczej mam na myśli swój charakter. Posiadam bowiem dwa oblicza. Jedno jest spokojne, ciche, nie lubi tłumu i trzyma moją osobę na dystans od innych. Taa nawet niektórzy powiedzieliby , że sprawia ono, że wydaje się nudna.. No cóż. Może i by mieli racje. Drugie oblicze jest przeciwieństwem. Kocha zabawę , wszystko co jest możliwie niebezpieczne i wszelkiego rodzaju wyzwania. W zasadzie można mnie spotkać i w jednym, i w drugim obliczu, acz w tym pierwszym stanowczo częściej. Wszystko dlatego, że nie chce za bardzo wychylać się z otoczenia. Właściwie oprócz tego na ogół bywam poważna, zamyślona i często błądzę w swoim świecie. Potrafię też mieć swoje "humorki".. No mniejsza, nie będę wszystkiego opisywać.. Właściwie najlepiej będzie, jak poznacie mnie sami. Powiem jeszcze na koniec, że lubię czytać książki, kocham przyrodę i że w moim pokoju można mnie często zastać przykutą do kartki i bazgrząca na niej ołówkiem. To tyle.. no a teraz lecę do pokoju *posłała im uśmiech i znikła za drzwiami pokoju, gdzie zaczęła robić generalne porządki*

Tutaj się urodziłem i tutaj umrę

Diavol (Di), 17 lat, mieszka na wyspie od urodzenia, glany,
tanie wino, klocki lego, płatki kukurydziane, kanapa
(z którą planuje wziąć ślub), biseksualny,
umie ruszać jedną brwią, cukiernik
          Nigdy nie śmiałem pomyśleć, że ktoś lub coś mogło zepsuć tą harmonię, która zawsze gościła na tej wyspie. Jak byłem mały, to było tutaj niewielu ludzi pragnących spokoju i ciszy, później zaczęto robić z wyspy kurort wypoczynkowy. Masa turystów, wielu obcych ludzi i urbanizacja miasta nie zdołała jej zburzyć. Nasze tempo życia się i tak nie zmieniło, akceptowaliśmy tych wszystkich ludzi od samego początku. Poziom życia się podniósł, mieliśmy większy dostęp do świata zewnętrznego po przebudowie portu. I jak tylko dotarły do nas media z... tamtego świata, to zrozumiałem jakie ja ogromne szczęście mam, że się tutaj urodziłem. Nie będę się rozmieniał na drobne, to nie ważne. Zawsze chciałem, by ta sielanka trwała wiecznie, chciałem w niej umrzeć. Może dla innych sielankowe życie było śmieszne, to dla mnie było czymś niesamowicie przyjemnym. Szło się do szkoły na krótko, nigdy nie mieliśmy wiele lekcji, po szkole się szło na plażę, nad port odwiedzić pracujących ojców (w moim przypadku wujka, ojca nie znałem, moja matka w sumie też), spacerowało się po lesie. Nie mieliśmy zajęć typu siedzenie po piwnicach, mazanie murów, ćpanie. To nie kwestia tego, że nie znaliśmy tego, znaliśmy, ale nie było nam to potrzebne do dobrej zabawy. Pamiętam dobrze, każdy chłopak chodził posiniaczony z szwami. Z biegiem czasu to się nie zmieniło, ale takie rany były od bójek, które są całkowicie normalne. Tylko my powody mieliśmy inne. Takie jak dziewczyny, próba dominacji nad różnymi małymi grupami. Nikomu to nie przeszkadzało.
          No nie będę skracać całego życia, bo to bezsens. Teraz najważniejsze jest to, co zmusiło mnie do ciągłego przebywania w tym miejscu. Nie będę się rozmieniał na drobne, bo nie mam ochoty, ale pokrótce. Zombie, ot co. Żadna nowość, co nie? Tak jak w każdym przypadku. Podczas owego dnia straciłem całe swoje życie, przyjaciół, rodzinę, którą była moja mama i wujek, i całą chęć do życia. Z mijającym czasem wszystko się zmieniło, nie jest gorzej... jest inaczej, jak to mówią optymiści, a ja do nich się zaliczam.
          Ja się niewiele różnię od stereotypowego nastolatka, chociaż mam swoje małe dziwactwa. Tzn dziwactwa, ja po prostu nadal lubię się bawić śnieżkami i klockami lego. Nie, że zawsze, ale jak mi się nudzi. Generalnie to strasznym leniem jestem i potrafię cały dzień przeleżeć, przez co mój pokój... lepiej nie wchodzić. Zajmuję numer jeden, tak a'propo jakby ktoś chciał umrzeć gubiąc drogę do wyjścia z niego, a można. Wygląda on gorzej jak Czarnobyl po wybuchu elektrowni, albo Hiroszima po zrzuceniu na nią bomby. A ja? Jednego co do siebie jestem pewien, przed tym zdarzeniem byłem całkiem inny. Kiedyś byłem niesamowicie otwartym, wesołym i szczerym chłopakiem, a teraz? Jak widać.

piątek, 18 stycznia 2013

Żyję tylko po to,aby umrzeć.


Imię: Zoee
Nazwisko: Haniwa
Wiek: 15 lat
Pseudonim: Zo
Pokój: 6




Gdy miałam 6 lat,mój ojciec musiał opuścić rodzinną miejscowość,ponieważ wszytko w moim wcześniejszym domu przypominało nam moją matkę.Ojciec znalazł dobrą pracę w Finlandii.Zabrał mnie oczywiście ze sobą,rozsądny człowiek nie zostawił by 6-latki samej.
Czułam się tam dość samotnie,ojciec cały czas w pracy,a ja sama siedziałam w pustym domu wpatrując się w okno,za którym biegały dzieci starsze ode mnie.
Po pewnym czasie zaczęłam częściej wychodzić na dwór,za prośbą ojca. Była dość zamknięta w sobie,czego nie dało się rozpoznać po moim uśmiechu. Jak to ojciec mówił "Powalający uśmiech,powalające dziecko." Kochałam go za jego otwartość i szczerość do mojej osoby. Kochałam go nad życie. Z matką nie miałam tak dobrego kontaktu jak z ojcem,cieszę się,że nie żyję. Po ośmiu latach,nic a nic się nie zmieniłam. Byłam,troszkę bardziej otwarta niż wcześniej. Już nie czułam się samotnie. Cieszyłam się,że miałam tak cudownego ojca. Ale kiedyś wszytko musi się zepsuć. Rozłączyli mnie i ojca. Ojca gdzieś wysłali,a mnie. Wysłali na jakąś odludną wyspę,oczywiście nie wiedziałam jeszcze,że znajdę tu jeszcze kogoś. Wędrował dość długo po wyspie,aż w końcu. Znalazłam się przy budynku.
W którym znalazła,oznak życia. Czyli ludzi.
                                                                                                                  


Nie zaliczam się do tych chudych i najwyższych osób. Lubie siebie taką jaką jestem... Moje włosy nie są nadzwyczajne.Są normalnego koluru,czyli czerni. Na oczy opada mi "końska" grzywka,która zasłania mi oczy. Włosy sięgały mi do bioder. Mój ubiór jest zazwyczaj "zwyczajny". Czerwony golf i czarna spódniczka.  Zdarzy się,też że chodzi w tak zwanym "mundurku",biała zwykła koszula,krawat i czarna sukienka.

Ciekawostka:
-Nie lubi słodyczy,ani ich zapachu,
-Nie u mi patrzeć na chwalących się ludzi.

wtorek, 15 stycznia 2013

Raport z dnia 14I2013r

Miejsce wyprawy:
 - miasto

W wyjściu uczestniczyli:

 1.Juriji Miedwiediew
 2.Florennce Hanari
 3. Kirley Kuroshi 
 4. Rayan Denevue
 5. Jacqueline Kahret

Cele wyprawy:
- market "Carrefour" w centrum miasta
- inne miejsca spożywcze

Zdobyte: 
 1. Pożywienie:
  - cukier x 20kg
  - mleko x 10L
  - płatki śniadaniowe x 10szt.
  - sporo rzeczy w puszkach i słoikach
  - duża ilość słodyczy
  - mąka x 10kg
  - jajka x 100szt.
  - makarony x 20kg
2. Środki medyczne:
  - brak
3. Ubrania:
  - sporo nowych, dla chłopaka: rozmiary M,S,L, spodnie 29/30 (>.O)
4. Inne:
  -przybory plastyczne
5. Broń:
  - gazrurka
  - kij od szczotki
  - mały nożyk do owoców

Poszkodowani:
- brak (no chyba oprócz tego, że ktoś (JU!) zapomniał o mnie (Raj) uciekając przed zombi!)


niedziela, 13 stycznia 2013

Ludzie, którzy są szaleni rzadko zastanawiają się nad tym, czy są szaleni.



Jacqueline ‘Apayan’ Kahret

Imię: Jacqueline |Zdrobnienie: Jakie | Pseudonim: Apayan
 Nazwisko: Kahret | Wiek:  17 lat |Pochodzenie: Rosja
Orientacja: Biseksualna | Fobia: Ciemność | Pokój Kiri 


          
If you wanna run away I can give you a ride
  I'm a one way ticket to the darker side

Widzisz tą drobną dziewczynę w białej sukience i czarnym stroju kąpielowym?. Jej twarz zakrywają długie, rude włosy. Skąd możesz wiedzieć, że uśmiecha się teraz jak Lucyfer zaraz przed strąceniem z niebios? Bo właśnie taka jest. Niepozorna.
Zawsze dzika, niezależna, gotowa w każdej chwili stanąć do obrony swoich przyjaciół. Nie da się jej okiełznać, można jedynie udomowić, jednak i tego nienawidzi. Nie lubi gdy jest do czegoś przymuszana czy gdy ktoś próbuje ją zmieniać. Jest jaka jest i to tylko jej sprawa.
Jej poczucie humoru jest dość specyficzne, inne. Uwielbia się zabawić, i często robi to kosztem innych.  Lubi ból, co sprawia, że jej przeciwnicy mają spory problem, jeśli na przykład chcą ją torturować.
Do tego często zostaje obsypywana komplementami. Bezczelna, arogancka, nieokrzesana, nieznośna, wyzywająca, dziwna, inna…  Wszystko to jest jak najbardziej zgodne z prawdą.
No ale chwileczkę, przecież nie jest aż taka zła…  Jest moralna, ponad wszystko ceni sobie honor i godne zachowanie. Nie zmienia to jednak faktu, że sama nie zawsze takowe reprezentuje.
Nie zapominajmy też, że jest bardzo sentymentalna, co w sumie może być zarówno zaletą jak i wadą, jednak ta cecha jest obca dla jej przyjaciół. Stara się nie pokazywać tego w towarzystwie. Do tego jest jeszcze impulsywna i trochę czepialska.
Jednak i tak jej pewność siebie i odwaga biją na głowę te wszystkie cechy charakteru. Och, no i nie zapominajmy, że jest również skromna… [ TU WSTAWIĆ ŚMIECH AUTORKI I RYCIE GŁOWĄ W KLAWIATURĘ ] .


"Proste drogi" sa jednak krete
I zbyt wiele jest zamknietych drzwi


Wygląda jak nastolatka, którą oczywiście jest. Drobna postura, pociągła twarz, wydatne kości policzkowe… Długie, smukłe palce pianistki, jednak to flet poprzeczny i skrzypce ceni sobie najbardziej. Jej długie, rude , jedwabiste włosy sięgają niemal do pasa, i choć może to wydać się dziwne ani trochę jej nie przeszkadzają w czytaniu książek, mimo, iż zakrywają prawie całą twarz. Zwykle spina je w dość nieogarniętego koka, który i tak psuje się po chwili. Do tego jej wąskie, delikatne usta zawsze wykrzywione są w lekkim, ciut ironicznym uśmiechu, a wielkie, czerwone, kocie oczy, czasami z kpiną obserwują świat, jednak gdy jest taka potrzeba, nadają jej twarzy poważny wyraz. To właśnie oczy sprawiają, że wygląda dojrzale, jak kobieta nie dziewczynka.  Okalają je długie, grube rzęsy, które rzucają cień na jej blade policzki. Ona sama jest dość blada, co jest chyba u nich rodzinne. No, ale nikt nie jest doskonały, prawda?




                                          They try to lock me up and throw away the key
                                         but they'll never gonna hold down a freak like me

Jej ciało posiada jednak wiele atutów, takich jak kształtne piersi czy biodra, skutecznie przyciągających uwagę mężczyzn, co jej pochlebia ale zarazem sprawia, że z każdym dniem przekonuje się coraz bardziej jak bardzo mężczyźni są próżni.

Stroje są różnorodne, w zależności od nastroju czy pogody. Najczęściej są to jednak rozciągnięte, szare swetry i koszulki jej ulubionych zespołów, w połączeniu ze zjechanymi już troszkę czarnymi trampkami.

[ Paya wita i w ogóle cześć i takie tam tego.... :D ]